sobota, 10 września 2011

BMW M5 E39 sedan - lepiej nie prowokować.

  Macie chętkę na przygodę przez duże "P" i dreszczyk emocji? Aha. ale bez niepotrzebnych skutków ubocznych, czyli nie mamy mówić o skokach bungee, spływie Niagarą czy narciarstwie ekstremalnym? No dobrze, to może coś szybkiego na czterech kołach? Jasne, to dobry pomysł, ale jak uniknąć wywoływania kryzysu małżeńskiego? No cóż, jeśli tylko wystarcza środków płatniczych, to proponujemy BMW M5. Nie jest zwykłą limuzynę, tylko ze stajni koni rasowych, czyli firmy M GmbH. Tu stateczne samochody dyrektorskie zmieniają się w bestie w owczych skórach. Już pierwszy kontakt z nimi może być zabójczy, a uzależnienie od ich wpływu natychmiastowe. Uwaga więc, nie podchodzić, nie dotykać, nie drażnić!


Z zewnątrz właściwie nic nie wskazuje na to, że mamy do czynienia z najpotworniejszymi potworami, jakie można kupić za pieniądze. Ot, duże sportowe alufeigi (18-calowe), trochę spoilerów czy grubsze wyloty rur wydechowych, ale tyle to może sobie zafundować każdy posiadacz fabrycznego BMW i niespecjalnie to odczuje w portfelu. Prawdziwe różnice są ukryte pod maskami.
Za reflektorami M5 czai się 5-litrowy silnik V8, który katapultuje prezesowską limuzynę w rejony dotąd zarezerwowane tylko dla Porsche 911 i co lepszych Ferrari. Każdy z 400 koni mechanicznych tej "beemki" ma do czynie z zaledwie 4,6 kg masy auta - dokładnie jak w wersjach GT Porsche czy Ferrari. A jak kierowca zbyt nerwowo prostuje prawą nogę, to już na samym starcie (natychmiastowe pełne otwarcie ośmiu przepustnic, których ruchy daje się przełączać w pozycji sport-komfort) ryzykuje utratę prawa jazdy 



  Najpierw słychać tylko mruczenie wielkiego V8, a od 3000 obr./min i golgot w "gardle" tego stwora narasta u rozjuszonego rottweilera. Auto eksploduje taka mocą, że nie tylko o opony człek się boi, ale i o asfalt. Do 100 km/h potrzeba raptem 5 sekund, po 24,1 s mijamy pierwszy kilometr. Dobrze choć, elektronika nie pozwala jechać szybciej niż 250 km/h, bo przy takich przyśpieszeniach pierwsza prędkość kosmiczna też chyba nie leży poza granicami możliwości.
A żeby jazda poza autostradami nie musiała się wiązać ze zbyt długim wożeniem się za ciężarówkami, M5 posiada 500 Nm momentu obrotowego. Mając coś takiego pod nogą, kierowca może się nie męczyć zbyt częstym machaniem lewarkiem precyzyjnej sześciobiegowej skrzyni.  



Aby zanadto nie stresować kierowcy, auta seryjnie wyposażono w zestawy 6 poduszek powietrznych, przepotężny układ hamulcowy z najnowszym ABS-em, sportowy układ jezdny na 18-calowych felgach i system kontroli stabilności. Właśnie dlatego BMW M5 zawsze zdoła "urwać" konkurentom kilka dziesiątych sekundy w slalomie.
Jeśli chodzi o komfort, samochód jest na zaskakująco wysokim poziomie. Zawieszenia bez problemu nadaje się na długie trasy (twarde, ale dopracowane), skórzane, znakomicie uformowane fotele oferują dużo wygody i mnóstwo podparcia, a wnętrza przestronne.
Zupełnie inaczej jest z ceną. Bo jakkolwiek by patrzeć, są to wózki drogie, ich kwoty zapowiadające co najmniej lekki kryzys małżeński.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz